A tak na marginesie to teraz wiem jak się czują fotografowie wojenni. Większość czasu przyszło mi poruszać się na ugiętych nogach, chowając obiektywy po kieszeniach. Do tego ciągłe poszukiwanie charyzmatycznej Wandzi... efekt był taki, że wciśnięcie sprzęgła w samochodzie było nie lada wyzwaniem.
Miłego oglądania, aczkolwiek zdaje sobie sprawę że nie są to może dzieła sztuki, ale rodzicom dzieciaczków na 100wę się spodobają.
Przynajmniej taką mam nadzieję ;)












































